https://www.remigiuszkurczab.pl/aspergeraut.php
Zawody o profilu medycznym pod koniec lat 80. i 90. XX wieku dążyły do opracowania kompleksowych metod leczenia poprzez wypisanie każdej trudności, jaką wykazuje osoba z autyzmem, a następnie opracowanie sposobu „pozbycia się” lub złagodzenia skutków każdego objawu. Na początku (w latach 40. XX wieku i przez prawie pięć kolejnych dekad) osoby z autyzmem, przynajmniej te, które miały również trudności w uczeniu się, były postrzegane jako osoby, które należy „naprawić” lub „znormalizować” (np. Wolfensburger 2000) przez ekspertów. Naprawa była podejmowana głównie poprzez próbę pomocy osobom z autyzmem (i trudnościami w uczeniu się) w staniu się bardziej „normalnymi” (i, można by rzec, mniej indywidualnymi). W ostatnich latach osoby z autyzmem napisały książki, które przykuły uwagę garstki profesjonalistów (np. Grandin 1996; Williams 1996) i zaczyna następować powolny zwrot od postrzegania autyzmu jako zbioru niepożądanych cech równych „niepełnosprawności” do postrzegania osób z autyzmem jako osób, które przetwarzają informacje w inny, ale niekoniecznie niepełnosprawny sposób. Ta filozofia dotycząca „niepełnosprawności” przyjmuje pogląd społeczno-konstrukcyjny (który również stanowi podstawę pracy skoncentrowanej na rozwiązaniach) i mówi, jak mówi Gen, że osoby z autyzmem są rzeczywiście niepełnosprawne, ale przez społeczeństwo, które odmawia zaakceptowania i cieszenia się ich odmiennością, a nie przez ich własne wewnętrzne autystyczne cechy (np. Malloy i Vasil 2002). Zgodnie z badaniami nad rozpowszechnieniem, które mają inherentne trudności nawet wtedy, gdy są prowadzone rygorystycznie, liczba osób z autyzmem rośnie od wczesnych lat 40. XX wieku, kiedy uważano je za rzadkie zaburzenie. Rozwijające się szacunki liczby osób dotkniętych autyzmem wynosiły około cztery lub pięć na każde 10 000 urodzeń. Ostatnio szacunki te wzrosły do około 120–130 na 10 000 urodzeń (Kadesjo, Gillberg i Hagberg 1999). Wywołało to debatę (profesjonaliści uwielbiają debaty) na temat tego, czy jest to spowodowane zwiększoną świadomością „stanu”, poszerzeniem kryteriów diagnostycznych, czy też rzeczywiście rosnącą liczbą osób, które mają „stan”. Jeśli jest to drugie, nauka oczywiście chciałaby wiedzieć, dlaczego tak jest (Bogdashina 2006). Bez względu na to, jaki wynik zostanie uzgodniony po debacie, wzrost liczby osób otrzymujących diagnozę autyzmu wywiera presję na służby, aby tworzyły przydatne wsparcie dla tej rosnącej grupy osób. Praca skoncentrowana na rozwiązaniach, jak wiemy z naszego doświadczenia, zwykle zapewnia doskonałą podstawę do zapewnienia potrzebnego wsparcia. Skupienie się na znacznych mocnych stronach i umiejętnościach osoby z ZA często (choć oczywiście nie zawsze) wydaje się skutkować wzrostem poczucia własnej wartości, szybszym dążeniem do celów i spokojniejszym zachowaniem. Co więcej, te wyniki wydają się być również osiągalne dla wielu opiekunów.