https://www.remigiuszkurczab.pl/aspergeraut.php
[Wittgenstein] był być może najdoskonalszym przykładem geniuszu pojmowanego tradycyjnie, namiętnego, głębokiego, intensywnego i dominującego, jaki kiedykolwiek znałem… jego życie było burzliwe i niespokojne, a jego osobista siła była niezwykła. (Bertrand Russell, cytowany w Monk 1990)
Ludwiga Wittgensteina, jednego z najbardziej oryginalnych i wpływowych filozofów XX wieku, spotkaliśmy już w sylwetce Bertranda Russella . Kilka autorytetów rozważało możliwość, że dziwne wzorce zachowania Wittgensteina można przypisać zespołowi Aspergera. Na przykład Gillberg czyni to w A Guide to Asperger Syndrome (2002) i dochodzi do wniosku, że prawdopodobnie cierpiał na zaburzenie ze spektrum autyzmu, które niemal idealnie pasowało do syndromu opisanego przez Aspergera. Szkocka psychiatra Sula Wolff (1995) określiła jego osobowość jako schizoidalną, ostrzega jednak, że w żadnym wypadku nie należy tego uważać za najważniejszy aspekt jego produktywnego życia ani za wyjaśnienie jego geniuszu. Fitzgerald przedstawia szerszą psychobiografię swojego przypadku w Autism and Creativity (2004), w której dochodzi do wniosku, że Wittgenstein był doskonałym przykładem autystycznego filozofa, którego autyzm miał bezpośredni wpływ na jego sposób myślenia. Nałożyło to także ograniczenia na jego filozofię, która była nadmiernie wąska i redukcjonistyczna. Fitzgerald zwraca także uwagę na podobieństwa między Wittgensteinem a Spinozą, który jego zdaniem również mógł cierpieć na zespół Aspergera. Obaj filozofowie próbowali stawić czoła zdumiewającym światom społecznym, wycofując się do filozofii o niezwykle wąskim zakresie zainteresowań. Jak komentuje Fitzgerald, szerzej zakrojone teorie filozofii wymagają od filozofa znacznej zdolności do empatii, która jest znacznie zmniejszona u osób z zespołem Aspergera. Ludwig Wittgenstein urodził się 26 kwietnia 1889 roku w Wiedniu jako najmłodszy z ośmiorga dzieci. Trzej z jego czterech braci w końcu popełnili samobójstwo, podobnie jak jeden z jego kuzynów. Jego ciotka cierpiała na poważne zaburzenia psychiczne, a on miał siostrzeńca z zespołem Aspergera. Jego dziadek ze strony ojca został opisany jako mający „surowy, zimny i zakazujący wyraz twarzy oraz powagę w rozmowach” oraz jako „zdecydowany i dość drażliwy”. Ojcu Ludwiga, Carlowi Wittgensteinowi, brakowało empatii i był surowy dla swoich synów, od których wymagał jedynie doskonałości. Carl miał dysleksję, ale posiadał fenomenalną zdolność do obliczeń matematycznych i był w stanie wygłosić wykład ze statystykami, tabelami itp., a wszystko to bez notatek. Matka Ludwiga, Leopoldine (z domu Kalmus), została opisana jako kobieta niespokojna i niepewna siebie, nie potrafiąca postrzegać swoich dzieci jako odrębnych jednostek. W rodzinie dominował jej potężny mąż, którego Ludwig czcił. Carl Wittgenstein był jednym z najbogatszych ludzi w monarchii austro-węgierskiej, a jego fortunę zgromadzono początkowo w przemyśle stalowym, a później na giełdzie. Niektórzy nazywali go austriackim Carnegie. Wittgensteinowie żyli w stylu patrycjuszowskim; ich bogata rezydencja była wyposażona w wybrane dzieła sztuki i wystawiano w niej dzieła malarzy secesjonistów. Częstym gościem był Johannes Brahms; wydaje się prawdopodobne, że jego kwintet klarnetowy miał w ich domu prawykonanie. Kilku członków rodziny było uzdolnionych muzycznie, zwłaszcza brat Ludwiga, Paul. Podczas I wojny światowej Paweł stracił prawą rękę na froncie wschodnim; z sukcesem wznowił karierę jako pianista koncertowy. Ravel napisał dla niego swój słynny koncert fortepianowy na lewą rękę. Przyszły filozof mówił dobrze dopiero po czwartych urodzinach; podobnie jak jego ojciec przez całe życie cierpiał na dysleksję. W młodości wykazywał duże zainteresowanie wykonywaniem różnego rodzaju modeli, na przykład maszyny do szycia. Do czternastego roku życia jego edukację zapewniały guwernantki i prywatni nauczyciele; w rezultacie nie został przyjęty do gimnazjum. Zamiast tego Wittgenstein rozpoczął formalną edukację w Realschule w Linz, szkole naukowo-technicznej, do której uczęszczał także Adolf Schicklgruber, później znany jako Hitler. Uprzejme przemówienie Wittgensteina sprawiło, że był widoczny w szkole i nieuchronnie cierpiał z powodu wyśmiewania i zastraszania. Był krótkowzroczny i miał średni wzrost. W nauce Wittgenstein radził sobie dobrze z religią i językiem angielskim, gorzej z matematyką i fizyką. Podobnie jak inni członkowie jego rodziny był uzdolniony muzycznie. Miał absolutny słuch i kiedyś miał ambicje zostać dyrygentem orkiestrowym. Lubił także gwizdać muzykę i potrafił to robić z dużą precyzją i ekspresją. Chociaż w trzech czwartych był Żydem, wraz z całym rodzeństwem wychowywał się jako katolik i bardzo poważnie traktował religię, ale później stracił wiarę. Po ukończeniu szkoły, w wieku siedemnastu lat, Wittgenstein zamierzał studiować fizykę w Wiedniu pod kierunkiem Ludwiga Boltzmanna. Samobójstwo wielkiego fizyka w 1906 r. wymagało poważnej zmiany planów i zamiast tego Wittgenstein udał się najpierw do słynnej Technische Hochschule w Berlinie-Charlottenburgu, gdzie studiował inżynierię, a następnie przez trzy lata na Uniwersytecie w Manchesterze jako student naukowy w tej samej uczelni. pole. Jego specjalnością była inżynieria lotnicza, wówczas w powijakach; opatentowano nowy typ śmigła samolotu, który wynalazł. Jednak pociągała go także matematyka, zwłaszcza podstawy tego przedmiotu, i w 1912 roku, po konsultacji z austriackim filozofem Fregem, udał się do Cambridge, aby studiować u Russella. Nie czytał systematycznie dzieł klasyków filozofii, ale jak wiemy, Russell był pod wrażeniem głębi myśli Wittgensteina i jego intelektualnej pasji. W Cambridge Wittgenstein poznał studenta Davida Pinsenta, jedną z nielicznych osób, które były mu naprawdę bliskie i w których się zakochał, chociaż Pinsent mógł być tego zupełnie nieświadomy. Zwierzył się Pinsentowi, że od czasów szkolnych cierpiał na straszne poczucie samotności i odrzucenia; że nieustannie myślał o samobójstwie i wstydził się, że nigdy nie odważył się popełnić samobójstwa. Razem wyjechali na Islandię, podczas której Wittgenstein próbował uczyć Pinsenta, początkującego prawnika, filozofii, zwłaszcza logiki symbolicznej. Powiedział Pinsentowi, że nie może znieść towarzystwa innych turystów. W następnym roku pojechali razem do Norwegii. Pinsent zginął w wypadku lotniczym pod koniec I wojny światowej. Usłyszawszy tę wiadomość, Wittgenstein określił go jako swojego pierwszego i jedynego przyjaciela. Wydaje się, że Wittgenstein przez całe swoje życie utrzymywał stosunki seksualne z partnerami obu płci jedynie sporadycznie. Potem czuł wyrzuty sumienia, że nie odwzajemnił miłości i ciepła okazywanego mu przez tych partnerów. Jedna z kobiet poczuła się do niego bardzo przywiązana, ale uznał to za przytłaczające i odrzucając ją, napisał, że „jej dziennikarskie sposoby wyrażania się napawały go odrazą”. Nie widział, że jego brutalna otwartość i szczerość mogą zostać odebrane jako surowe i odrzucające w stosunku do odbiorcy tak bolesnego listu. Prawie wszystkie jego obiekty miłości były płci męskiej i mógł zakochiwać się w ludziach bez ich wiedzy. Wittgenstein mówił o sobie, że nie potrafi okazywać uczuć. Potrafił radzić sobie w związkach wyłącznie na własnych warunkach i pod całkowitą kontrolą. Nieco wbrew woli Russella Wittgensteinem zajęli się inni członkowie intelektualnego kręgu Russella, w tym członkowie grupy Bloomsbury. Na przykład Maynard Keynes był nim zafascynowany. Wittgenstein został wybrany do Apostołów: esej „Czym jest filozofia?”, który wygłosił jako nowy członek, trwał cztery minuty; wkrótce potem złożył rezygnację. Pewnego dnia na początku 1913 roku Wittgenstein przybył do Russella w stanie wielkiego wzburzenia, mówiąc, że musi natychmiast opuścić Cambridge, ponieważ jego niezależna i ekscentryczna starsza siostra Margarete przyjechała do Londynu ze swoim amerykańskim mężem, a on nie mógł znieść takiej obecności. tak blisko nich. Wittgenstein wyjechał, aby spędzić resztę zimy jako odludek w chatce z bali nad norweskim fiordem na północ od Bergen, gdzie szybko nauczył się norweskiego. Zapytany, co jeszcze tam robił, odpowiedział, że spędził ten czas na modlitwie. Gdy tylko wybuchła I wojna światowa, wrócił do Wiednia, ale okazało się, że nie może już ponownie opuścić Austrii. Był wielkim patriotą i pomimo przepukliny, która zwalniała go z normalnego okresu służby wojskowej, zgłosił się na ochotnika do wojska i służył przez pięć lat. Okrętem wojennym udał się Wisłą na terytorium Rosji, a następnie do Krakowa, skąd został wysłany na linię frontu. Źle dogadywał się z towarzyszami, którymi gardził. Po okresie służby czynnej został skierowany do szkoły oficerskiej rezerwy na Morawach, gdzie znalazł bardziej sympatycznych towarzyszy. W odpowiednim czasie został mianowany oficerem i powrócił do czynnej służby, tym razem na froncie włoskim. Wydaje się, że był całkowicie nieustraszony, nawet podczas ciężkich walk, co przyniosło mu kilka medali; nieustraszoność to kolejna cecha Aspergera. Oficjalnie określano go jako bardzo inteligentnego, o poważnym charakterze, niezwykle odważnego, posłusznego, dobrego towarzysza. Po upadku wojsk austro-węgierskich w 1918 roku dostał się do niewoli włoskiej i przetrzymywany był przez prawie rok. Większość czasu przebywał w obozie jenieckim pod Monte Cassino, gdzie odrzucał starania wpływowych przyjaciół o jego uwolnienie. W czasie wojny Wittgenstein od czasu do czasu zapisywał swoje poglądy na temat filozofii w serii notatników, które nosił ze sobą w swoim plecaku. Idee te zaowocowały surową teorią, którą przedstawił w swoim ostatecznym Tractatus Logico-philosophicus, poświęconym Pinsentowi. Wysłał „i” do Russella, który zorganizował jego publikację. Co charakterystyczne, Wittgenstein nie udzielał żadnych wyjaśnień, a jedynie składał oświadczenia. Niemniej jednak wkrótce traktat zmienił kierunek dwudziestowiecznej filozofii językowej. Później stopniowo porzucał to, co napisał w Traktacie i zastępował je innym dziełem, Dociekaniami filozoficznymi. Większość późniejszych lat spędził na ciągłym przerabianiu materiału do tego celu; ukazał się dopiero w 1953 roku, po jego śmierci. Po śmierci ojca w 1912 roku Wittgenstein odziedziczył ogromny majątek. Niemal od razu część z nich rozdał różnym austriackim artystom, a później wniósł wkład finansowy w austriacki wysiłek wojenny. Po zakończeniu wojny postanowił żyć najprościej, jak to możliwe, dysponując minimalnym majątkiem i prawie wszystko, co posiadał, rozdawał nie na cele charytatywne, ale bratu i siostrom. Wyjaśnił, że biedni mogą zostać zepsuci przez jego hojność, ale stosunkowo bogaci nie. Możemy pamiętać, że po swojej śmierci Cavendish zwrócił swój majątek zamożnej rodzinie, z której pochodził. Tymczasem Wittgenstein, czując, że powiedział już o filozofii wszystko, co chciał, postanowił zostać nauczycielem. Po odbyciu szkolenia nauczycielskiego, podczas którego nauczył się grać na klarnecie, przez sześć lat uczył dzieci ze szkół podstawowych w odległej części Austrii. Był w ciągłym konflikcie z miejscową ludnością, którą traktował z pogardą; Wydaje się, że zarówno rodzice, jak i dzieci uważali go za poważny problem. Dzieci, które uczył, pochodziły z biednych rodzin, niemniej jednak snuł nierealne plany, aby najzdolniejsi mogli kontynuować naukę na studiach wyższych, bez konsultacji z rodzicami, których nie byłoby na to stać. Na lekcjach był bardzo przerażający dla swoich uczniów i czasami bił ich bardzo mocno, jeśli nie spełniali jego oczekiwań. Puścił ich uszy i ciągnął za włosy. Po tym, jak został oskarżony o znęcanie się fizyczne nad chłopcem, porzucił pracę w szkole. NastępnieWittgenstein przez krótki czas pracował jako asystent ogrodnika w klasztorze benedyktynów w Klosterneuburg pod Wiedniem i przez pewien czas myślał o zostaniu mnichem. Potem pojawiła się bardziej atrakcyjna okazja. Jego siostra Argarete wyznaczyła architekta, aby zaprojektował dla niej dom w Wiedniu. Zauważyła, że Wittgenstein bardzo interesuje się projektem i w końcu musiała pozwolić mu przejąć kontrolę. Choć nie miał kwalifikacji architekta, miał pewne kompetencje w tym zawodzie, a powstały w ten sposób budynek, raczej ponury i pozbawiony niewielkich ustępstw w stosunku do domowego komfortu, jest jego dziełem w najdrobniejszych szczegółach. Poziome linie i materiały – beton, szkło i stal – odzwierciedlają wykształcenie inżynieryjne Wittgensteina i upodobanie do minimalizmu. Później zauważył koledze, że filozofia jest wystarczająco trudna, ale „to nic w porównaniu z trudnościami związanymi z architekturą”. W 1929 r. Wittgenstein wrócił do Cambridge, gdzie uzyskał stopień doktora i pięcioletnie stypendium w Trinity. „Atmosfera uniwersytecka przyprawia mnie o mdłości” – narzekał – „sztywność, sztuczność, samozadowolenie ludzi.” Genialny student matematyki, Francis Skinner, o połowę młodszy, teraz się w nim zakochał i odbyli stosunek seksualny relacja. Niepokoiło to Wittgensteina, który wówczas uważał, że seksu nie da się pogodzić z miłością. Wittgenstein przekonał tego utalentowanego młodego człowieka, który w wieku trzynastu lat stał się kaleką, aby porzucił matematykę i został praktykantem mechanikiem w firmie produkującej instrumenty naukowe; dał podobnie niemile widziane rady zawodowe innym obiecującym studentom, ku ich konsternacji. Skinner pozostawał blisko Wittgensteina aż do swojej przedwczesnej śmierci spowodowanej polio w 1941 r. Wittgenstein był dobrze czytany w klasyce angielskiej i niemieckiej, ale wśród powieściopisarzy jego ulubionymi autorami byli Rosjanie Dostojewski i Tołstoj. W 1934 roku zdecydował się uczyć języka rosyjskiego, częściowo po to, by czytać ich dzieła w oryginale, a częściowo ze względu na planowaną wizytę w Związku Radzieckim. Jego nauczyciel rosyjskiego, który dobrze go poznał, opisał go jako osobę o bystrym spojrzeniu ptaka w locie, surową i groźną, a jednocześnie naiwną, nieświadomą, że rzuca zaklęcie i zniewala innych swoją nieuchwytną i nieuchwytną mową. otaczając tajemnicą jego przyjścia i wyjścia. Napisała: „Nigdy nie mogłam patrzeć na jego zdolność dostrzegania słabych punktów drugiego człowieka i uderzania mocno jak na coś innego niż wadę. Świadomość, że był jednocześnie człowiekiem wielkiej czystości i niewinności, nie może zmienić moich uczuć”. Istnieje wiele przykładów jego osobistej nadwrażliwości, ale niewrażliwości na uczucia innych. Miał nieskończoną zdolność do znajdowania wad u innych ludzi i był niezwykle uważny na ich wady. Uważał, że potrzebuje „solidności i zrozumienia” od innych, gdy jakaś błaha niedogodność lub nieporozumienie powoduje wybuch emocji. W 1939 Wittgenstein został wybrany profesorem filozofii w Cambridge i członkiem Trinity. Chociaż większość jego kolegów szanowała jego geniusz i tolerowała jego ekscentryczność, uważali go za wycofanego, tajemniczego, niedostępnego, ekscentrycznego, a nawet nieco szalonego. Ubierał się starannie, choć dziwnie jak na swój dzień, zawsze ubrany w ten sam typ ubrań: jasnoszare flanelowe spodnie, flanelową koszulę z otwartym dekoltem i skórzaną lub wełnianą kurtkę. Jego były uczeń tak opisał jego niezwykły wygląd twarzy: „Był bardzo wycofany, miał wielkie, wielkie czoło, bardzo przenikliwe oczy, ale przede wszystkim, kiedy się skoncentrował, rozmawiając z kimś na stojąco, na jego czole pojawiało się tyle zmarszczek niepokoju, że szachownicy.” Norman Malcolm, jeden z uczniów Wittgensteina odnoszących największe sukcesy, wspominał, że podczas zajęć profesor zmagał się ze swoimi myślami, często popadając w ciszę, której nikt nie miał odwagi przerwać. całkowicie pochłonięty, nieświadomy otoczenia. Kiedy zabawiał uczniów, nigdy nie było żadnych pogawędek, tylko długie okresy ciszy. Kiedy jego goście siedzieli na leżakach, częstował ich poczęstunkiem ze zlewek chemicznych, twierdząc, że zwykła porcelana jest dla niego zbyt brzydka. Wittgensteina wciąż dręczyło poczucie winy i wstydu. Dręczyły go wspomnienia fatalnych czasów, gdy był nauczycielem. Kiedy wrócił do miejsca, w którym uczył, aby przeprosić za swoje zachowanie, udało mu się jedynie jeszcze bardziej zdenerwować rodziny swoich byłych uczniów. Rozmyślał nad tym w artykule, który nazwał „spowiedziami”, i który omawiał także inne nieszczęśliwe epizody w jego życiu, takie jak niezadowalające doświadczenia seksualne; pewnego razu przeczytał to na głos w restauracji, ku wielkiemu zawstydzeniu otaczających go osób – brakowało mu poczucia przyzwoitości. W gazecie wspomniał także o tym, że w trzech czwartych był Żydem. Co dziwne, pomimo wysokiej inteligencji i sztywnych zasad moralnych Wittgenstein nie wydawał się szczególnie zaniepokojony możliwymi konsekwencjami dojścia Hitlera do władzy w Niemczech. Wittgensteina sławiono za wesołość w rozmowie – był doskonałym naśladowcą. Jednak według pisarki Iris Murdoch w Cambridge obawiano się go ze względu na jego szokującą szczerość i brak jakichkolwiek wdzięków towarzyskich. Uważała go za niezwykle przerażającego i była przerażona samym przebywaniem w jego pobliżu. Bez względu na to, co inni ludzie mogli mu powiedzieć, nawet jeśli była to kwestia ich osobistych opinii lub uczuć, przerywał im, mówiąc coś w stylu: „Nie, nie o to chodzi”. „lub po prostu „Mylisz się.” Według Malcolma (1984) „zawsze mówił dobitnie i z charakterystyczną intonacją… jego głos był dźwięczny, a tonacja była nieco wyższa niż normalnego męskiego głosu. Jego słowa wyszły nie płynnie, ale z wielką siłą”. Cytowano Wittgensteina, który powiedział, że „normalni ludzie są dla mnie balsamem, ale jednocześnie udręką”. Od czasów szkolnych nie mógł dogadać się z większością otaczających go ludzi. Będąc w wojsku podczas I wojny światowej, uznał podłość swoich towarzyszy za przerażającą i zgłosił się na ochotnika do nocnej służby, aby uciec przed ich towarzystwem. Później jednak, jako nauczyciel wiejskiej szkoły podstawowej, szukał towarzystwa robotników. W czasie II wojny światowej pracował jako sanitariusz w londyńskim szpitalu, dostarczając leki na oddziały; czyniąc to, radził pacjentom, aby nie brali tego, co im przyniósł. Później okazało się, że był bardziej przydatny jako badacz urazów w laboratorium klinicznym w Newcastle, gdzie nikt nie miał wiedzieć, że jest profesorem uniwersyteckim. Jego praca nad fizjologią szoku wywarła wrażenie na kierowniku laboratorium. Wkrótce po zakończeniu wojny Wittgenstein zrezygnował ze stanowiska w Cambridge i wyjechał do Irlandii, aby żyć w odosobnieniu, najpierw na odległej farmie, a następnie w chatce na zachodnim wybrzeżu. Jego najbliżsi sąsiedzi unikali go, gdyż uważali, że zwariował, i zabraniali mu chodzić po ich ziemi, gdyż uważali, że spłoszy ich owce. Malcolm, który został profesorem filozofii na Uniwersytecie Cornell w Stanach Zjednoczonych, zaprosił Wittgensteina do odwiedzenia go w Itace. Kiedy jego żona zaproponowała mu za pierwszą unch chleb żytni i ser, spodobało mu się to tak bardzo, że podczas swoich dni nie jadł nic innego zostawać. Pewnego razu Malcolm zabrał swojego gościa na seminarium. Ktoś ze słuchaczy zauważył, że Wittgenstein wyglądał jak włóczęga, otoczony ciepłem ze względu na hojny charakter Malcolma. Malcolm opisał ówczesnego Wittgensteina jako podejrzliwego wobec motywów innych ludzi, a jego oceny były zarówno pochopne, jak i często błędne.Miał nieskończoną zdolność do znajdowania wad u innych ludzi i był niezwykle uważny na ich wady. Uważał, że potrzebuje „solidności i zrozumienia” od innych, gdy jakaś błaha niedogodność lub nieporozumienie powoduje wybuch emocji. W 1939 Wittgenstein został wybrany profesorem filozofii w Cambridge i członkiem Trinity. Chociaż większość jego kolegów szanowała jego geniusz i tolerowała jego ekscentryczność, uważali go za wycofanego, tajemniczego, niedostępnego, ekscentrycznego, a nawet nieco szalonego. Ubierał się starannie, choć dziwnie jak na swój dzień, zawsze ubrany w ten sam typ ubrań: jasnoszare flanelowe spodnie, flanelową koszulę z otwartym dekoltem i skórzaną lub wełnianą kurtkę. Jego były uczeń tak opisał jego niezwykły wygląd twarzy: „Był bardzo wycofany, miał wielkie, wielkie czoło, bardzo przenikliwe oczy, ale przede wszystkim, kiedy się skoncentrował, rozmawiając z kimś na stojąco, na jego czole pojawiało się tyle zmarszczek niepokoju, że szachownicy.” Norman Malcolm, jeden z uczniów Wittgensteina odnoszących największe sukcesy, wspominał, że podczas zajęć profesor zmagał się ze swoimi myślami, często popadając w ciszę, której nikt nie miał odwagi przerwać. całkowicie pochłonięty, nieświadomy otoczenia. Kiedy zabawiał uczniów, nigdy nie było żadnych pogawędek, tylko długie okresy ciszy. Kiedy jego goście siedzieli na leżakach, częstował ich poczęstunkiem ze zlewek chemicznych, twierdząc, że zwykła porcelana jest dla niego zbyt brzydka. Wittgensteina wciąż dręczyło poczucie winy i wstydu. Dręczyły go wspomnienia fatalnych czasów, gdy był nauczycielem. Kiedy wrócił do miejsca, w którym uczył, aby przeprosić za swoje zachowanie, udało mu się jedynie jeszcze bardziej zdenerwować rodziny swoich byłych uczniów. Rozmyślał nad tym w artykule, który nazwał „spowiedziami”, i który omawiał także inne nieszczęśliwe epizody w jego życiu, takie jak niezadowalające doświadczenia seksualne; pewnego razu przeczytał to na głos w restauracji, ku wielkiemu zawstydzeniu otaczających go osób – brakowało mu poczucia przyzwoitości. W gazecie wspomniał także o tym, że w trzech czwartych był Żydem. Co dziwne, pomimo wysokiej inteligencji i sztywnych zasad moralnych Wittgenstein nie wydawał się szczególnie zaniepokojony możliwymi konsekwencjami dojścia Hitlera do władzy w Niemczech. Wittgensteina sławiono za wesołość w rozmowie – był doskonałym naśladowcą. Jednak według pisarki Iris Murdoch w Cambridge obawiano się go ze względu na jego szokującą szczerość i brak jakichkolwiek wdzięków towarzyskich. Uważała go za niezwykle przerażającego i była przerażona samym przebywaniem w jego pobliżu. Bez względu na to, co inni ludzie mogli mu powiedzieć, nawet jeśli była to kwestia ich osobistych opinii lub uczuć, przerywał im, mówiąc coś w stylu: „Nie, nie o to chodzi”. „lub po prostu „Mylisz się.” Według Malcolma (1984) „zawsze mówił dobitnie i z charakterystyczną intonacją… jego głos był dźwięczny, a tonacja była nieco wyższa niż normalnego męskiego głosu. Jego słowa wyszły nie płynnie, ale z wielką siłą”. Cytowano Wittgensteina, który powiedział, że „normalni ludzie są dla mnie balsamem, ale jednocześnie udręką”. Od czasów szkolnych nie mógł dogadać się z większością otaczających go ludzi. Będąc w wojsku podczas I wojny światowej, uznał podłość swoich towarzyszy za przerażającą i zgłosił się na ochotnika do nocnej służby, aby uciec przed ich towarzystwem. Później jednak, jako nauczyciel wiejskiej szkoły podstawowej, szukał towarzystwa robotników. W czasie II wojny światowej pracował jako sanitariusz w londyńskim szpitalu, dostarczając leki na oddziały; czyniąc to, radził pacjentom, aby nie brali tego, co im przyniósł. Później okazało się, że był bardziej przydatny jako badacz urazów w laboratorium klinicznym w Newcastle, gdzie nikt nie miał wiedzieć, że jest profesorem uniwersyteckim. Jego praca nad fizjologią szoku wywarła wrażenie na kierowniku laboratorium. Wkrótce po zakończeniu wojny Wittgenstein zrezygnował ze stanowiska w Cambridge i wyjechał do Irlandii, aby żyć w odosobnieniu, najpierw na odległej farmie, a następnie w chatce na zachodnim wybrzeżu. Jego najbliżsi sąsiedzi unikali go, gdyż uważali, że zwariował, i zabraniali mu chodzić po ich ziemi, gdyż uważali, że spłoszy ich owce. Malcolm, który został profesorem filozofii na Uniwersytecie Cornell w Stanach Zjednoczonych, zaprosił Wittgensteina do odwiedzenia go w Itace. Kiedy jego żona zaproponowała mu za pierwszą unch chleb żytni i ser, spodobało mu się to tak bardzo, że podczas swoich dni nie jadł nic innego zostawać. Pewnego razu Malcolm zabrał swojego gościa na seminarium. Ktoś ze słuchaczy zauważył, że Wittgenstein wyglądał jak włóczęga, otoczony ciepłem ze względu na hojny charakter Malcolma. Malcolm opisał ówczesnego Wittgensteina jako podejrzliwego wobec motywów innych ludzi, a jego oceny były zarówno pochopne, jak i często błędne. W roku 1950 stan zdrowia Wittgensteina zaczął budzić obawy. Jego lekarz, Edward Bevan, zdiagnozował raka prostaty i powiedział mu, że nie musi długo żyć. Pierwszą jego czynnością było złożenie ostatniej wizyty w domu rodzinnym w Wiedniu. Kilka miesięcy później wrócił do Anglii, a przed Nowym Rokiem był z powrotem w Cambridge. Do tego czasu potrzebował stałej opieki lekarskiej. W lutym 1951 r. życzliwi Bevanowie przyjęli go do swojego domu, ponieważ bał się zakończyć swoje życie w szpitalu, i tam zmarł 29 kwietnia 1951 r. Chociaż chorobliwe lęki nawiedzały go we wczesnych latach, późniejsze lata wydawały się być jaśniejsze. Według doniesień jego ostatnie słowa, gdy powiedziano mu, że następnego dnia przyjdą do niego przyjaciele, brzmiały: „Powiedz im, że miałem cudowne życie”.